Zabiegany czy..?
Najmilsze chwile w całym tygodniu - piątek wieczór, po pracy i obowiązkach, a przed weekendem. Kot śpi, żona śpi, tv buczy w tle i jest klimat na rozmyślania. Nie znajduję chwili w ciągu dnia na odpisanie na sms, nie mówiąc już o napisaniu do kogoś bez powodu. Czy to nie jest już przesada? Żeby "z braku czasu" nie odpisywać na smsy? Piszę w cudzysłowiu, bo tak naprawdę jestem wolnym człowiekiem i powinienem sam decydować co robięi na co przeznaczam swój czas. Gdy wracałem z pracy napisałdobry kolega - jeden z dwóch, którzy piszą bez powodu, czyli bezinteresownie. Prowadziłem z dużą prędkością, więc... po drodze w biegu ostatni zakup (ale jakże udany!) zajączka dla żony, potem szybki obiad (ziemniaki, sadzone i kefir - w wykonaniu żony to niebo w gębie), urodziny dwuletniej chrześniaczki i zakupy.... I szczególnie w okolicy świąt różnego rodzaju wracam myślami do problemu nieodpisywania na smsy, a przynajmniej nie od razu lub nie zawsze.