3 tygodnie bez 3 dni
Ależ ten czas leci. Z dawnym najlepszym kumplem, z którym spotykaliśmy się 5-6 razy w tygodniu, dziś komunikuję się przez zostawiane wiadomości na GG. Umawialiśmy się na "jakieś piwo" w sierpniu i jak widać, nic z tego nie wychodzi. Chłop mu rośnie, już chyba z 30 miesięcy skończył, a widziałem go zaledwie 3 razy.
Na koncercie byli nasi znajomi. Łącznie kilkanaście osób, z czego kilku siedziało w naszym sektorze. Jak to jest możliwe, że się nie spotkaliśmy?;) Chyba podświadomie doskwiera mi brak kontaktu z ludźmi, których dobrze znam i z którymi nie łączą mnie biznesowo-oficjalne kontakty. Dzień za dniem ciągle praca i pośpiech. Któryś weekend, jeden z ostatnich, spędzony u rodziców uświadomił mi, jak żyjemy. Żarełko, papierowe ręczniczki, lavazza na śniadanko, full pakiety wszędzie na wszystko, tylko to wszystko stoi obok, bo my w pracy, żeby na to było. A oni - śniadanko na trawie, konie na łące, grządki bez chwasta, opaleni jak po powrocie z Majorki i ten wewnętrzny spokój. Nieważne kto co ma, ale jak stawia priorytety.
Przeleciałem nagłówki z kilku ostatnich dni. Notki prasowe. "Polalli łątwopalną substancją i podpalili...", "W zamachu zginął...", "Samochód z sześcioma osobami wypadł z drogi...", "Wysterylizowano bez zgody...", "Umrze 90tys osób na..." i tak dalej. Plusem wrzucenia się w wir pracy jest to, że nawet prognozę pogody łapię co dwa dni. Oczywiście w samochodzie. W ulubionym radiu.