• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

ręceprecz odTybetu

Ceramika, porcelana, wszelkiej maści dekoracje dla duszy i ciała. Zagadnienia z zakresu wyposażenia wnętrz i nie tylko. Blog o życiu.

Strony

  • Strona główna
  • E-mail marketing w Sieci
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Archiwum

  • Kwiecień 2010
  • Marzec 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008

Archiwum 20 lipca 2009

Muzeum Afryki

Niespodziewanie otrzymaliśmy zaproszenie na zamknięty bankiet i zwiedzanie muzeum.

Moje wątpliwości rozwiewa znajomy – nie obowiązują stroje oficjalne, a przewodników będzie kilku, w kilku językach. Pogoda, jak na zamówienie, przyjemny, ciepły i bezwietrzny wieczór. Po dwudziestu minutach jazdy samochodem dojeżdżamy do parkingu w malowniczej miejscowości Tervuren. Przed maską samochodu wyrasta ogromny park. Dyskretnie zerkam na zegarek. Jesteśmy już spóźnieni, ale podobno tutaj nie przywiązuje się aż takiej wagi do punktualności. Podobno.

Idziemy szeroką alejką w kierunku starego, ale pięknego budynku. Okazuje się, że to nie muzeum, tylko jakiś pałac. Musimy przejść jeszcze kawałek, chociaż jest tak uroczo, że chciałbym się tu zatrzymać.

Na miejscu, w głównym hallu, gwarno jak w ulu. Odżywa polskie patrzenie na świat – stereotypowe obrazy postaci – artysta, malarz, burmistrz, naukowiec. Wszystko to widzę przed sobą, wymieniam uprzejmości z jakimś panem w garniturze, który wygląda co najmniej na radnego lub polityka. Wygłosił później płomienną przemowę. Zanim jednak do tego doszło, kelner poczęstował nas wodą i przekąskami.

Wciąż chłonę ludzi, kolory i różnorodność języków. Słyszę, jak francuski ginie pod naporem głośnej Hiszpanki, choć za mną stoi dwóch Niemców rozmawiających przez chwilę w swym ojczystym języku. Kiedy przyłącza się do nich kolejny rozmówca, płynnie przechodzą na angielski. Rozmawiają o polityce Węgier, bo on jest węgierskim dyplomatą. Robi na mnie wrażenie, ponieważ wygląda na grubo po siedemdziesiątce, a wciąż jest aktywnym zawodowo dyplomatą.

Dwie godziny później wymieniliśmy zdania na temat sytuacji politycznej w Polsce. W pewnym momencie gwar cichnie, słychać stukanie w mikrofon i ktoś zajmuje głos. Niestety po francusku. Znajomy szeptem wyjaśnia, że przedstawiciel muzeum wita vipów i prosi o krótką mowę. Przemówienia trwają długo, ponieważ radni i jacyś przedstawiciele mówią dwa lub trzy razy to samo. W różnych językach... cdn

20 lipca 2009   Dodaj komentarz
bruksela   muzeum afryki   leopold ii  
Jestdobrze | Blogi