Radość kupowania
Kupowanie różnych rzeczy odbiera z czasem przyjemność łażenia po sklepach. Zwykle zaczyna się od uświadomienia sobie potrzeby, a czasem zwykłego „napalenia się” na coś. W przypadku faceta mogą to być elektroniczne gadżety lu sprzęt hifi, rtv, itp. Ostatnio złapałem się jednak na dziwnym rozczarowaniu. Chodziliśmy po sklepie dla idiotów i jak zawsze chciałem rzucić okiem na nowe telewizory. I w tym momencie naszła mnie myśl: „ale po co, przecież mamy nowy TV”. Podobnie było z miesiąc temu na dziale z telefonami komórkowymi, gdy po wielu miesiącach mordowania się z baterią, która trzymała 4 godziny, wreszcie kupiłem (prawie)nowy. Jeszcze kilka większych zakupów i zacznę wyrzucać reklamówki ze sklepów ze sprzętem, a zakupy będą odbywać się utartą ścieżką w tym samym hipermarkecie po te same produkty pierwszej potrzeby. Jak droga do pracy. Zero radości, ograniczona przytomność i nuda. Nie gonię już za spełnianiem materialnych zachcianek, bo samo marzenie i dążenie do ich realizacji jest fajne. Po rozpakowaniu prezentu opada napięcie. Niech sobie jeszcze poleżą pod choinką czy krzaczkiem....w mojej głowie.
No dobra, ktoś powie, co to za przyjemność to chodzenie po sklepach. Kurcze, jest tak mało różnych przyjemności w codziennym życiu, że należy ją czerpać z najdrobniejszych pierdół, jakie nas spotykają. Obieranie ziemniaków, zmywanie, robienie zakupów, oszczędzanie na „coś”, to czynności, które mogą być przyjemne. Bo kojarzą się z żoną, z którą spędzam około 4-5 godzin w ciągu dnia. To tak cholernie mało, ale co zrobić – praca...