Weekend
Przydał się nam ten weekend. Delikatnie mówiąc, z dużą rezerwą zbliżałem się do soboty, kiedy nawiedzili nas znajomi i brat żony z dziewczyną. Nie za bardzo mi leżała ta impreza, tym bardziej, że w pierwowzorze była opcja noclegu i wspólnego śniadania. Gdy wszystkie kurze zostały wymiecione, a podłoga dosychała, odezwał się telefon i opcja noclegu odpadła. Zająłem się przygotowaniem grilla i miejsca na tyle osób, a żona zrobiła przepyszną sałatkę. Mimo mojego nastawienia, nie żałuję, że się oderwaliśmy od codzienności i mogliśmy powspominać wspólne wyjazdy z czasów studenckich. Lada chwila – rok, dwa – i pojawią się dzieci, a wtedy definitywnie zakończy się etap głupich pomysłów i niespodziewanych wylotów na weekend. W niedzielę byliśmy na urodzinach u innych znajomych, którzy aktualnie chowają dwójkę szkrabów. To były kompletnie różne imprezy, o ile to drugiemożna tak nazwać. Warto było. Prawie w ogóle nie podchodziłem do komputera. Chyba nie jestem jeszcze pracoholikiem.
Dodaj komentarz