Veni, vidi
Przeżyłem. Ja p****ę, never again. Zbyt trudno spojrzeć wałęsającym się pielęgniarkom w oczy. W poniedziałek się dowię, czy Vici, czy nie vici. Jak nie vici, to kaplica będzie. A przy okazji spaceru po wielkim gmachu, w którym czasi się ból, zło, smutek i pojedyncze iskierki nadziei, doszedłem do wniosku, że bardzo często człowiek jest zdrowy dopóty, dopóki nie pójdzie do lekarza. Nagle się okazuje, że prawie nie powinien żyć, bo się cyferki nie zgadzają. Absurd. Co ludzkie - ludziom, co męskie - zostawić w spokoju. Hough!
Dodaj komentarz