kot
Uwaga, będzie teraz chwila brutalnej prawdy. Jadąc do pracy zauważyłem na drodze rozjechanego kota. Dorosły, czarny i zadbany kotek z czerwoną obróżką na szyi leżał bez dechu, sztywny jak kłoda. W sumie w głupim miejscu, bo na pasie do skrętu w lewo, ale zdarza się, że ten pas wykorzystują szaleńcy do wyprzedzania. I po raz nie wiadomo który myślę sobie, że coś ze mną jest nie tak. Gdy słyszę o tragicznym wypadku, zabójstwie, tragedii, w której zginął człowiek, mam chwilę spowolnienia, po czym przechodzę nad tym do porządku dziennego. W stosunku do zwierząt, a zwłaszcza kotów nie potrafię. Coś mnie ściska i tracę wszelki nastrój. I nie chodzi tu o to, że śmiercią ludzką jestem atakowany w każdych wiadomościach, informacjach, portalach, radiach, na ulicy, zdjęciach, i kto tam gdzie jeszcze wymyśli. Po prostu człowiek jest dla mnie TYLKO człowiekiem, a zwierzę jest AŻ istotą żywą. Nie wiem o co kaman. Może rasę ludzką degraduję, ponieważ ze świadomością i premedytacją czyni zło, podczas gdy zwierzęta idą za głosem instynktu i za tym, co mają zainstalowane w genach? Ciągle mi szkoda tego kota. Ale zauważyłem, że nie jestem osamotniony w takim odbieraniu świata. Tylko pytanie, dlaczego tak jest?
Dodaj komentarz